Wyglądam przez okno i widzę szarość. Trudno mi to przechodzi przez gardło, ale chyba trzeba zaprzestać dalszego oszukiwania się, że jeszcze będzie ciepło. Nadszedł listopad i już dosyć głośno puka do mych drzwi. Chcę, czy nie, bo przecież nikt mnie o to nie pyta, pobiegnę go przywitać. Co innego mi pozostało? Mimo wszystko chciałabym to zrobić z godnością, więc pocieszę się rozgrzewającym leczem. Na tyle rozgrzewającym, aby zmył bladość z mych policzków, przeczyścił zatoki i pokrył twarz ciepłym rumieńcem 😀
W jesienne dni to, co jemy ma szczególne znaczenie. Posiłki mogą wrącz działać na nas terapeutycznie. Rozgrzewająca zupa, dynia pod wszelkimi postaciami, czy właśnie takie wszystko mające leczo sprawią, że, choć za oknem deszcz, nasz dzień ma szczególny smak.
Oczywiście żaden ze mnie filozof i w zasadzie to, co piszę, to zwykłe truizmy, ale zauważyłam, że jak sama otaczam się treściami, które dają nadzieję i sprawiają, że chwila (choćby najbardziej szarobura :P) staje się szczególna, to zwyczajnie robi mi się cieplej w środku. I nie jest to tylko efekt podkręcenia kaloryferów 😀
Pozostawiam Was z tą myślą oraz przepisem inspirowanym pomysłem Marty Dymek jako antidotum na gorsze samopoczucie w chłodny i mokry dzień.
Przy powszechnej i niemalże nieograniczonej dostępności mięsa pojawił się problem nadużywania go w naszej diecie. Powodów jest mnóstwo, ale ja najczęściej spotkałam się z uznawaniem go za klucz do osiągnięcia stanu sytości na długi czas po posiłku.
Warto wdrożyć do swojej diety więcej zamienników mięsa nie tylko dlatego, by urozmaicić swój jadłospis, ale również ze względów zdrowotnych.
Czerwone mięso oraz przetworzone produkty mięsne są bogate w nasycone kwasy tłuszczowe, które są szczególnie niekorzystne dla naszego zdrowia. Często sięgając po tego typu produkty zwiększamy ryzyko zachorowania na różnego rodzaju choroby układu krążenia. Z kolei poddawanie czerwonego mięsa obróbce termicznej w wysokiej temperaturze powoduje powstawanie rakotwórczych substancji chemicznych, które my razem z tym mięsem spożywamy. Im bardziej ono będzie spieczone, tym więcej substancji kancerogennych w nim wystąpi. Aby czerwone mięso było dla nas bezpieczne należałoby ograniczyć jego spożycie do 500g (750g przed przygotowaniem) tygodniowo, natomiast najbezpieczniejszymi metodami przyrządzenia go będą gotowanie, duszenie bez obsmażania oraz pieczenie w folii lub w naczyniu żaroodpornym.
Wiele składników mineralnych obecnych w czerwonym mięsie możemy z powodzeniem zastąpić jedząc strączki. Są one źródłem przyswajalnego białka ale także żelaza, fosforu, miedzi, witamin z grupy B. Nie ograniczajmy się jednak tylko do jednego rodzaju strączków, bo składniki mineralne w nich zawarte są obecne w różnych proporcjach.
Natomiast mięso drobiowe, szczególnie to certyfikowane, jest dla nas bezpieczne. Obecnie standardy Unii Europejskiej nie dopuszczają mięsa, które zawierałoby antybiotyki czy też hormony. Co prawda chore zwierzęta są leczone antybiotykami, ale z ich ubojem należy poczekać aż do wydalenia antybiotyku z organizmu.
Podsumowaniem tej mojej ogromnie długiej (jak na moje standardy) ciekawostki będzie truizm, że najlepsza dieta to ta urozmaicona 😀 Starajmy się zatem po prostu jeść wszystko 😉
Składniki
Marynata do tofu
1 cm imbiru
3 łyżki oliwy
Sok z ½ cytryny
1/3 łyżeczki chilli
1 łyżka miodu
4 łyżki sosu sojowego
1/3 szklamki wody
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka cukru trzcinowego
3 łyżki oleju rzepakowego
1 papryka czerwona
1 papryka żółta
1 papryka zielona
1 cukinia
1 marchewka
100g szpinaku
wędzone tofu
1 łyżka papryki słodkiej
½ łyżeczki papryki ostrej
½ łyżeczki papryki wędzonej
1 puszka krojonych pomidorów
sól i czarny pieprz
opcjonalnie: podsmażone wędzone tofu
Sposób przygotowania:
Tofu pokroiłam w dużą kostkę (ok. 1 cmx1 cm). Imbir starkowałam na małych oczkach tarki. Składniki na marynatę wymieszałam. Zamoczyłam tofu w marynacie i wszystko przełożyłam na patelnię. Smażyłam przez 10 min. od momentu zagotowania marynaty.
Do woka wlałam 3 łyżki oleju. Pokroiłam czosnek w plasterki, a cebulę w dużą kostkę (wedle własnego uznania😉 ) Gdy tłuszcz był gorący, wrzuciłam czosnek i cebulkę i podsmażałam 3-4 min. Dodałam przyprawy i smażyłam mieszając przez około minutę. Następnie dodałam warzywa zaczynając od najtwardszych: marchewkę pokrojoną w plasterki, paprykę zieloną, żółtą i czerwoną pokrojone w kostkę (ok. 1cm x 1cm) oraz cukinię w ćwiartki. Dusiłam do miękkości. Dodałam pomidory i szpinak. Trzymałam na ogniu aż szpinak się skurczył. W razie potrzeby na koniec można jeszcze dosolić i dopieprzyć do smaku.
100g lecza zawiera