„Czy nie widzimy, jako natura niczego
Nie pragnie więcej dla się, jak by z ciała zniknął
Ból precz, a duch swobodnie by używał myśli
I miłych zmysłom wrażeń, bez trosk i obawy?”*
Pobyt w Giżycku, mojej rodzinnej miejscowości, zawsze sprawia, że mam poczucie, jakby czas zwolnił. Najpierw daleka podróż będąca pobudką do refleksji, oddzielenia się od tematów codzienności i złapanie „zdrowego dystansu” do spraw, które w codziennym zgiełku zdają się mnie przerastać.
Potem, gdy docieram na miejsce, mój mózg rozpoczyna przestawiać się na tryb: RESET. To bardzo przyjemna zmiana. Oznacza ona dla mnie spokojniejszy bieg myśli, a w zamian skoncentrowanie się na doznaniach. Przypomina mi się chęć spacerowania, oddychania, rozglądania się, odczuwania wiatru we włosach (nawet, kiedy są krótkie!).
Od około roku postanowiłam trochę „zapuścić się”, żeby przypomnieć sobie, jak to jest mieć włosy 😛 Z resztą metamorfozy zawsze działały na mnie odświeżająco, więc lubię czasem zmienić coś w sobie radykalnie.
Te zdjęcia są robione również w Giżycku 🙂
Giżycko istotnie dodaje skrzydeł 🙂 Ja jestem typem włóczęgi, więc za każdym razem, kiedy odwiedzam moje rodzinne miasto mam taką serię miejsc, w które koniecznie muszę się wybrać. Niezwykłe jest nasze centrum. Rzut beretem od jeziora Niegocin. Wystarczy przekroczyć bardzo okazałą, acz niedawno wybudowaną kładkę prowadzącą nad samą wodę.
Chyba już nikogo nie dziwi, jak łatwo jest się zakochać w tym miejscu. Uwielbiam te pory w ciągu dnia, kiedy jest jeszcze na tyle wcześnie, że nie ma jeszcze wokoło zbyt wielu ludzi. To są momenty pochłaniania wrażeń. Można poczuć zapach wody, usłyszeć mewy, zobaczyć wschód słońca, skupić się na tym, co dzieje się teraz.
Uwielbiam także budzić się rano bez poczucia, że za chwilę zadzwoni budzik, że mam określoną ilość czasu i konkretną godzinę wyjścia. Co za niesamowite poczucie błogości! Każda czynność jest wyjątkowa i można ją robić jak długo się chce 😀
Wydaje mi się, ze z natury nie jestem w niczym szybka. Lubię czuć to, co robię, a nie bezmyślnie gnać przed siebie. To nie oznacza oczywiście, że bardziej energiczne osoby uważam za bezrozumne! Pośpiech zwyczajnie nie jest mi pisany. A kiedy jestem w rodzinnym domu nie jest mi on nawet potrzebny.
Mogę wyjść po świeże warzywa do ogrodu, mogę iść na dwugodzinny spacer nieprzerwanym pasmem pięknych widoków. Tym razem, może nie tak bardzo po mazursku, wybrałam się na pobliskie pola.