Absolutnie żadna wizyta w Giżycku nie może się zakończyć wyjazdem z pustymi rękami. Moja mama swoją miłość za każdym razem wekuje lub pakuje w szczelne pudełeczka, abym przynajmniej jeszcze przez tydzień mogła sobie o niej przypominać nawet 360 km od domu.
Tym razem to nie wystarczyło. Ponieważ przyjechaliśmy z Leszkiem samochodem, moja mama musiała stanąć na wysokości zadania i wypełnić nie tylko luki mojej walizki, ale także całego bagażnika samochodowego! Dostaliśmy wszystko to, co mojej mamie ofiarowała matka natura, a że obie dogadują się znakomicie, to w mgnieniu oka wnętrze samochodu wypełniło się rozmaitymi warzywami i ziołami. Od jakiegoś czasu chodziły za mną placki po węgiersku, więc postanowiłam te wszystkie dobrodziejstwa przeznaczyć na zrobienie warzywno-mięsnego farszu. Nie wiem, czy to tylko ja mam takie wrażenie, ale za każdym razem, kiedy jem warzywa, które niedawno wyjęte z ziemi, w krótkim czasie zostały przyrządzone, to czuję ich smak znacznie intensywniej, niż tych kupionych gdzieś na targu. 😉
Placek po węgiersku nie jest najwdzięczniejszym modelem do zdjęć, toteż ja sobie skromnie myślałam, że aparat nie przebaczy mu tego braku fotogeniczności. Ułożyłam placek na talerzu i z rezygnacją pozostawiłam do ostygnięcia, aby następnie przełożyć go do lodówki. W konsekwencji rzeczywistość odnotowałaby jedynie zjedzenie placka dnia następnego i smutny brak wpisu. Z pomocą jednak przyszedł Lechu, który potrafi czynić cuda i żadna materia mu się nie oprze, również wspomniany placek, który pozuje, jak potrafi.
Efekt całkowicie przerósł moje oczekiwania!
Tradycyjnie podany ziemniak zawiera więcej potasu niż jakiekolwiek inne warzywo. Ziemniaki zawierają również błonnik, skrobię i białka. Pamiętajmy jednak, żeby tylko okazjonalnie serwować sobie ziemniaki, które zostały poddane obróbce z obecnością tłuszczu, ponieważ możemy zyskać kilka dodatkowych kilogramów (co nie każdemu jest na rękę 😉 ).
Składniki (na armię wojska 😛 ):
Placek po węgiersku:
- 1kg ziemniaków
- 1 łyżka mąki pszennej
- 1 cebula
- 2 jajka
- sól
- olej do smażenia
Wartości odżywcze w 100g:
Farsz:
- 4 ząbki czosnku
- łyżka oliwy
- 2 średnie cebule (z działki)
- 2 papryki czerwone
- jarmuż (z działki)
- cukinia (z działki)
- ser gouda (OSM Giżycko) po ok. 10 g na porcję
- 300g wołowiny
- 400g piersi indyczej
Wartość kaloryczna na 100g:
Wywar:
- cebula
- 2 ząbki czosnku
- seler (z działki)
- 2 piertuszki (z działki)
- 3 marchewki (z działki)
- por (z działki)
- 2 liście laurowe
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 1 papryczka chilli
- sól
- pieprz
- skrzydełko kurczaka
- kawałek mięsa wołowego z kością
Szklanka wywaru:
Sposób przygotowania:
Do garnka wlałam 1,5 l wody, włożyłam mięso i gotwałam sprawdzając co jakiś czas, czy utworzyły się szumowiny (należy je starannie wyławiać). Kiedy szumowiny przestały się pojawiać, wrzuciłam wszystkie warzywa, które wcześniej poprzekrajałam na 3 części.
Ziemnaki starłam na tarce o małych oczkach i pozostawiłam na 5 min. Po tym czasie odcisnęłam z nich sok i wylałam go. Do odciśniętych ziemniaków dodałam mąkę, cebulę pokrojoną w drobną kostkę, jajko oraz cztery szczypty soli, całość wymieszałam.
Zabrałam się za farsz. Pokroiłam indyka w kostkę ok. 1,5 cm. a następnie wszystkie warzywa. Zaczęłam od cebuli (w kostkę) i czosnku (w plasterki). Do woka wlałam 1 łyżkę oliwy a następnie wrzuciłam cebulę i czosnek.
Gdy się zeszkliły, wszyciłam indyka. Jeśli na patelni zrobi się za sucho, można dolać troszkę wywaru (np. pół szklanki). Po około 30 minutach wrzuciłam paprykę, a gdy i ona zmiękła dodałam cukinię i jarmuż.
W czasie gdy farsz gotował się w woku, ja rozpoczęłam smażenie placków ziemniaczanych.
Danie na talerzu ułożyłam w następującej kolejności:
- Placek
- ok. 10g startego sera gouda
- farsz (gorący, aby ser na spodzie się stopił)